Ot, wczoraj przesiedziałam pół nocy modelując statek kosmiczny na zaliczenie 3d (nie sądziłam, że uda mi się cokolwiek zrobić w tak krótkim czasie). A zaraz biorę się za dziubdzianie dłutkiem w linoleum. Mam nadzieję, że po sesji trochę odpocznę, choć będę miała całkiem sporo pracy przy drugim numerze gazety.
Nowy rok ogólnie zaczął się dość smutno - zmarła Ziuta, nasza najstarsza kocica. Reszta szybko postanowiła, że jeden kot w domu to za mało i dołączył do nas półroczny Franek (wg poprzedniego właściciela płochliwy i nieśmiały, w praktyce dwa dni po przybyciu do nas dawał się miziać po brzuszku):
Słodki ten kotek :)
OdpowiedzUsuńkoszmar zaczyna się wtedy, kiedy przechodzisz na dietę dwa tygodnie przed sesją... apokalypsa...
OdpowiedzUsuńO nienienie, lepiej chyba z dietami poczekać do końca sesji... Inaczej deprecha murowana, sesja bez codziennej dawki słodyczy jest zgubna bardziej niż skarpety w pralce.
Usuń