Nie znoszę wiatru i nie znoszę śniegu. Całe szczęście, że pracuję w domu. Najgorsze jest to, że jutro trzeba wyściubić nos i jechać na uczelnię.
Przynajmniej w ostatnich dniach udało się złapać trochę słońca, przy okazji robienia dokumentu na zaliczenie z fotografii. Miejmy nadzieję, że wyszło na tyle dobrze, bym nie musiała jechać tam drugi raz, bo w miarę pogarszającej się pogody coraz mniej się chce.
I idą święta, idą smakołyki i idzie zimowa opona -.-
A potem sesja.
Czyli bardzo optymistycznie.